Dzień dobry i cześć, czyli powitanie na szlaku.

Jednym z bardziej zaskakujących elementów wędrowania po górach jest tradycja witania się na szlaku. Jedni mówią cześć inni dzień dobry. Inni nic nie mówią, jednak o nich później.
Gdy pierwszy raz, podczas jednej z wędrówek, ktoś obcy przywitał się ze mną, byłem lekko skonsternowany, ale nie da się ukryć, mile zaskoczony. Pozdrawianie innej osoby lub grupy osób spaja i daje wrażenie wspólnoty. Tak jak by nagle ktoś zapisał nas do „elitarnego klubu” ludzi gór. Miło jest, wchodząc pod górę zobaczyć z naprzeciwka uśmiechniętą twarz, życzącą dobrego dnia lub mówiącą po prostu cześć.

Choć z tego, co zauważyłem, w górach różnice wieku mocno się zacierają, jednak wielu z nas łatwiej jest powiedzieć dzień dobry, niż cześć, zwłaszcza gdy idąc górską ścieżką, mijamy osobę znacznie starszą.
Opisywana „zasada” bardzo mi się spodobała, podobnie było z moimi znajomymi, którzy rzadko odwiedzają górskie miejscowości. Idąc do schroniska, z ochotą witali się ze wszystkimi napotkanymi osobami, co czasem stawało się lekko komiczne. W końcu dwie spore grupy ludzi wręcz nadgorliwie witające się ze sobą na szlaku, wyglądają dość zabawnie. Choć dzisiaj po górach wędruje dużo więcej osób niż dawniej, część z nich to tzw. niedzielni turyści. Nie chodzi i o pejoratywne znaczenie, jednak wielu z nich, podobnie jak moi znajomi, po prostu nie zna tego miłego zwyczaju.

Podczas jednej z wędrówek, wraz z zaprawionym w górskich wojażach kolegą, zastanawialiśmy się nad genezą owego przywitania. Jest kilka teorii. Jedna z nich twierdzi, że witanie się pozwalało sprawdzić, czy u drugiej osoby wszystko w porządku. Druga mówi o wyrażeniu szacunku dla człowieka, który podobnie jak my postanowił sprawdzić swoje siły na szlaku. Być może chodzi po prostu o życzenie bezpiecznej podróży i spokojnego osiągnięcia jej celu.
Innym tematem naszych przemyśleń było to, kto powinien pierwszy się witać. Jak wynikało z naszych obserwacji, osobą niejako zobligowaną, by jako pierwsza, wypowiedzieć słowa przywitania jest ten, kto schodzi w dół, lub niejako wraca z góry. W końcu to on jest mniej zmęczony i jest mu po prostu łatwiej. To on również, niejako jest już na miejscu i wita nas jako tych, którzy później weszli na szlak.

Obecnie zdrowe spędzanie wolnego czasu jest w modzie, tak więc górskie wędrówki są traktowane podobnie, jak siłownia, rower lub ćwiczenia fitness. Sprowadza to na szlaki coraz więcej osób traktujących wędrowanie po prostu jako inną formę wysiłku fizycznego. Niestety wpływa to również na zanikanie turystycznej tradycji. Najczęściej uczęszczane szlaki zamieniają się coś na kształt miejskiego deptaka, gdzie każdy jest anonimowy i pozostawiony sam sobie.

Przeglądając internet w poszukiwaniu wiedzy na temat „górskiego cześć” spotkałem wiele inicjatyw mających na celu kultywowanie tej chlubnej tradycji. Profile na Facebooku, tematy na portalach turystycznych lub dyskusje zakładane na forach pozwalają mi wierzyć, że następnym razem, gdy wyjdę w góry, nadal ktoś mnie przywita i zrozumie, w czym rzecz, gdy będzie witany przeze mnie.

Dodano: 2014-06-04 12:54:17

Komentarze (0)
Dodaj komentarz